Przez ostatnie dwa tygodnie było mi dane testować mysz Hama uRage Reaper evo. Zadaje sobie teraz pytanie – dobry średniak czy średnia próba uderzenia w rynek dla profesjonalnych graczy.
Myszka posiada wbudowany sensor optyczny Avago Gaming Sensor. Czułość sensora można ustawić w czterech trybach: 600, 1200, 1800 oraz 2400 DPI. Konkretną wartość sygnalizują 4 diody LED, umieszczone z tyłu myszki.
Pod przyciskami umieszczono przełączniki marki OMRON, które mają wytrzymać do 50 milionów kliknięć. Kabel z końcówką USB umieszczono w solidnym oplocie, a jego długość wynosi 180 cm. Ślizgacze zostały wykonane z teflonu i dobrze sprawdzają się na biurku, czy podkładce.
Samo w sobie peryferium jest dobrze spasowane i nic nie trzeszczy. Wykonane jest z plastiku, ale niestety od góry jest to plastik błyszczący, który odbija światło, zbiera odciski palców i powoduje, że ręka się dziwnie poci. Wspomniana wcześniej opcja regulacji czułości w myszce, inna jest na pulpicie, a inna w grach. Skutkuje to tym, że trzeba zwiększyć czułość na myszce, lecz może to nie wystarczyć i regulacja jej musi nastąpić również w ustawieniach gry. Gryzoń posiada podświetlenie w kolorze niebieskim, lecz możemy wyłączyć tą opcję switch’em pod myszką. To rozwiązanie jest trochę stereotypowe.
No dobra, ale musiało być coś na plus, prawda? Owszem, myszka wspaniale leży w ręce, boki są z matowego plastiku, więc nie wyślizguje się z dłoni. Klik jest wyczuwalny. Po podkładce porusza się dobrze. Kółko chodzi dobrze. Nie jest luźne, ale nie trzeba użyć dużego nacisku by je ruszyć. Dobrze też grało mi się w gry typu FPS, RPG czy TPP.
Podsumowując, jest to naprawdę dobra myszka dla ludzi, którzy nie patrzą na odciśnięte palce i mają chwyt palmgrip. Dobrej jakości kabel na pewno doceni sporo osób. Szczególnie, że nie zwija się on i nie plącze od tak na biurku. Jedną z bardziej rzucających się w niej cech jest cena – mianowicie 90 zł. Nie powinna ona odstraszać potencjalnych nabywców.