Battlefield już nigdy nie będzie taki sam” i ja zgadzam się z tą tezą. No dobra, nie tylko ja… większość graczy również! Poprawność polityczna, brak swastyk, miałka fabuła, brak Operacji Overlord, nieznane bitwy. Do tego dochodzi możliwość budowy fortyfikacji, wyborny multiplayer, przyśpieszony Time to Kill, rakieta V-1. Prócz tego dwa nowe tryby wydane jakiś czas po premierze gry, zmiana wyglądu postaci oraz broni, większa destrukcja otoczenia, stara ale za to sprawdzona szata graficzna, i ta epicka muzyka! To wszystko znajdziemy w Battlefield V. Ale, żeby zrozumieć czym naprawdę jest Battlefield V musimy przeanalizować wszystkie wymienione czynniki. A jeśli chodzi o fabułę to: UWAGA NA SPOILERY!

Fabuła = nużący do bólu samouczek

Fabuła… ahhh, ta fabuła w serii Battlefield… Jeden z kilku źle zaprojektowanych aspektów, które zostały zapoczątkowane od Battlefield 4 i tak ciągle, aż do teraz. Nużąca, przewidywalna, a nawet koszmarna. Z kilkoma promieniami nadziei.

Pod Flagą Niczyją

Battlefield V - okręt na morzuNiektórzy z nas zrobiliby wszystko, by nie pójść w kamasze. Od udawania kaleki, po pójście siedzieć, za kradzież kartridża na którym jest Mortal Kombat. Niestety, nasz pierwszy bohater, Billy Bridger, woli iść na układ, by walczyć i uniknąć odsiadki. Wtem rusza ze swoim dowódcą (oraz dwoma nieznanymi z imiona wojakami) podłożyć bomby, by zniszczyć wrogie myśliwce. Wszystko idzie zgodnie z planem. Niestety, jedna z bomb spada ze skrzydła samolotu Luftwaffe i sprawy się komplikują. Musimy zestrzelić wrogie samoloty. I tyle. Po czym następuje krótka cutscenka i widzimy, że nasz dowódca jest ranny. Misja trwa dalej. Nasz protagonista, niczym Rambo, niszczy kolejne posterunki wrogów. W jednej z baz zdobywamy apteczkę, powiadamy „przyjaciół” o naszej pozycji, wracamy do naszego pyskatego przełożonego i jedziemy w siną dal…

Battlefield V - krajobrazPiękne krajobrazy, to jeden z kilku plusów fabuły

No prawie w siną dal, bo mamy ogon składający się z wszystkich obecnych niemieckich sił w Północnej Afryce! Nasz dowódca (i słusznie!) ochrzania nas za podanie pozycji naszym, ale i też wrogim żołnierzom. Zaczyna się ostatnia bitwa, gdzie tylko dwóch żołnierzy odpiera atak niemieckiej machiny wojennej. Walczą zawzięcie. Następuje szczęśliwy Happy End i koniec pierwszej opowieści.

Nordlys

Battlefield V - porwanieGdyby moja własna matka została porwana przez żołnierzy Wermachtu do miejsca jej pracy, osobiście ruszyłbym jej na pomoc. Tego też dokonuje bohaterka opowieści wojennej o tytule „Nordlys”. To już jest plus, gdyż w końcu to nie podstarzały grzyb ratuje obce mu dziecko, a osiemnastolatka. Swoją ukochaną mamę. I to jest jedyny plus fabuły. No może jeszcze zaprojektowany „symulator Adama Małysza” był ciekawy. Solveig (protagonistka) jest niczym Lara Croft. Taka młoda… taka niewinna… ale gdybyś, na studniówce złapał ją za tyłek, możliwe, że byś już nigdy nie zaśpiewał barytonem. Dziewczę morduje nazistów niczym rzeźnik. Żaden wróg jej niestraszny. Nawet żołnierz z miotaczem ognia (czyżby przyszła broń w multi?) nie daje rady dziewczynie na nartach. Dziecko niedawno co ukończyło pełnoletność, a już potrafi udusić niemieckiego żołnierza jego własnym MP40.

Battlefield V - ogniskoBez źródła ciepła nasza postać zamarznie, fajny bajer prosto z Bad Company 2!

Solveig, podczas ucieczki przez most, już z matką, zostają otoczone. Niemcy mają przewagę liczebną. Matka wręcza nam dziennik i przytula nas bardzo mocno. Po czym wyrzuca nas przez barierki z mostu. Po takim czymś, to nawet Wolverine by odsapnął na chwilę. Ale Solveig już nie. Wstaje, dzielnie kroczy dalej, chodząc z ogniska do ogniska. W końcu zamieć wyrywa jej z rąk dziennik i zostawia na krawędzi skalpy. Bohaterka rzuca się, niczym pani Tereska po świątecznego Karpia w Lidlu i spada razem z dziennikiem do jeziora. Wychodzi z niego i wchodzi do najbliższego domku mordując gospodarza. Potem następuje to co w pierwszej opowieści: zniszczyć wyznaczone cele. Po sianiu spustoszenia następuje pościg za konwojem niemieckim z naszą rodzicielką i koniec historii. Taki jaki powinien być.

Tyralierzy

Battlefield V - tyralierzyTo opowieść o żołnierzach, którzy walczą za kraj którego nigdy nie widzieli. Daleko od ciepła kręgu domowego ogniska. Walczą o to by wyzwolić kraj, który skapitulował po około półtora miesiąca walki. I to jest najważniejsza informacja, jeśli chodzi o tą opowieść. Tytułowi Tyralierzy kilkakrotnie wytykają, że Francuzi nie dali rady paru rzeczy wykonać. Ale nasi dzielni, czarnoskórzy wojacy bez mrugnięcia okiem przejmowali cel za celem. Więcej! Bez wydanego rozkazu przejęli wrogi zamek! Niestety nasz główny bohater, za nic miał straty w ludziach (oraz we własnym bracie) i po przejęciu fortyfikacji, została ich tylko garstka.

Battlefield V - formacjaTakich taktycznych zagrywek nie ma nawet w Rainbow Six Siege!

Historia może typowa. Walka kilkunastu wojaków o zdobycie danego punktu, a pod koniec zostaje tylko główny bohater. Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Cholernie podoba mi się, że na pierwszy plan wychodzi wojsko z kolonii; i ta armia tak naprawdę jest wykorzystywana. Z jednej strony pokazuje to, że nie bez powodu każdy gdy usłyszy słowo „Francja” kojarzy im się z żabimi udkami, oraz białą flagą. Z drugiej, zaś pokazuje jak byli traktowani żołnierze o czarnym kolorze skóry. Byli odseparowani od białych, odwalali brudną robotę i nikt nie miał do nich szacunku. Taki obraz jest rzadko pokazywany w grach czy filmach. Ale brakuje mi tu wyzwisk w stronę czarnoskórych, czy nawet utrudniania im ich pracy. No ale cóż, jaki wydawca, taki priorytet. Ogółem mówiąc opowieść „Tyralierzy” przypomina mi tryb Linii Frontu z beznadziejnym Al. Tak, Al jest po prostu głupie. I stanąłbym murem za każdym kto tak twierdzi, nawet za szkopem.

Ostatni Tygrys

Battlefield V - ostatni tygrysKolejna historia w Battlefield V nosi tytuł „The Last Tiger”. Jest moim zdaniem zrobiona najlepiej. W końcu, ktoś się przełamał i dał nam niemiecką kampanię ze zdarzenia. Może i krótką, ale wiele pokazującą. Mamy tutaj dojrzałych mężczyzn, którzy powątpiewają w swoje działania oraz całej III Rzeszy. Jednak nie sprzeciwiają się swoim przełożonym i walczą dopóki mogą. A dokładniej, aż zostaną zostawieni na pastwę losu. Mamy tu też młodych żołnierzy. Ślepo oddanych sprawie. Bez zająknięcia (no może jednym) idą na pewną śmierć. Którzy każdego kto się wycofa oskarżą o dezercję i zabiją na miejscu z zimną krwią.

Battlefield V - ostatni tygrysJedyny protagonista który myśli i wyciąga wnioski

Gdybym miał wybrać, najlepszą stronę tej opowieści wojennej. To jej nie ma. Sama opowieść zadziwiająca i ciekawa losu bohaterów. Grając miałem odczucie, że za chwilę nasza historia zakończy się niespodziewanie. A to bombowiec zrzuciłby bomby, a to artyleria by nas rozniosła w drobny mak. Ciągłe odczucie, że mój szkopski, czteroosobowy oddział skończy marnie i szybko, dręczyło mnie przez całą historie. Podobało mi się to. Koniec mnie zaskoczył…

A co gdyby EA poszło w ślady Activision?

Multiplayer gra pierwsze skrzypce w Battlefield V i twórcy tego nie ukrywają. Równocześnie, Elektronicy mogli wydać grę bez trybu fabularnego. Może to by było lepsze? Może gdyby Electronic Arts poszło w ślady Activision, mogło się skupić na dopieszczenie Multi, które zostało z lekka zaniedbane. Tak. Nawet Multiplayer dostanie ochrzan za to, że został wykastrowany z zawartości. Przede wszystkim brak znienawidzonego (do bólu) przez wszystkich trybu Battle Royale o nazwie „Firestorm”. Za który jest odpowiedzialne studio Criterion Games. Ale również brak pełnej personalizacji pojazdów i trybu kooperacyjnego boli. No nic, pozostaje nam wszystkim czekać na te tzw. „darmowe dodatki”. Może by tak Tiger-em, Churchill-em, albo Spitfire-em!

Battlefield V - multiplayer
Wracając do siania spustoszenia na wirtualnych mapach BF-a, nasze możliwości zostały powiększone o większą ilość machin zagłady, min. pelotke na kołach, można podczepić pod czołg, by twój znajomy mógł niszczyć nadlatujące bombowce, a Ty, w czołgu, walczył przeciwko piechocie i niszczył inne Churchill-e lub Tiger-y. W takiej kombinacji można stworzyć prawdziwą fortecę na kołach! A pamiętajmy! Im większy cel, tym łatwiej go trafić. I w taki oto sposób, wystarczyło by, wrogi żołnierz dosiadł działa przeciwpancernego i strzelił nam prosto w gąsienice. Nasz czołg zacznie się w tym momencie „ślizgać” i zbaczać z kursu.
Battlefield V - multiplayer
A dopóki nie zniszczymy wrogiego działa, będziemy zagrożeni. A zazwyczaj jest na to za późno, bo się okażę, że działonowy już kończy wkładać nowy pocisk do działa. I zostaje nam tylko ewakuacja. Która w efektowny sposób pokazana została w samolotach. Najpierw otwieramy kokpit i wychodzimy na skrzydło. Potem tylko krótki spacer po skrzydle i sru! Szybko skaczemy i jeszcze szybciej spadamy i giniemy. No chyba, że otworzymy spadochron, to już trochę dłużej lecimy do ziemi, ale będziemy żywi . Na plus zasługuje ograniczona ilość amunicji w pojazdach. To nie te czasy, że latasz, strzelasz, zrzucasz bomby, a twoja awionetka nadal ma, nie wiadomo skąd, więcej ammo niż fabryka wyprodukowała. Teraz musisz podlecieć do punktu i „zrobić rundkę wokół” bazy. Gotowe. Masz nowy zapas amunicji, dzięki której z innych zrobisz ser szwajcarski.

Do boju żołnierze!

Ale Battlefield V to nie tylko pojazdy, a również piechota. Która dostała pewnego nerfa i buffa. Postacie biegają wolniej. Co daje nam na pozór wyglądające, że nasze postacie są cięższe i snajperzy przyzwyczajeni do tempa biegu wroga z Battlefield-a 1, mogą mieć problem z trafieniem. Sam tak miałem, ale po kilku meczach, w Battlefield V, idzie się przyzwyczaić i head-y wchodzą jak nóż w masło.

Nasz wirtualny żołnierz nauczył się w końcu wyskakiwać z okna i niszczyć je podczas wyskoku. Do nabytych umiejętności można dodać chwycenie się krawędzi parapetu, by się podciągnąć i wdrapać się do budynku. Do tego dochodzą różne specjalizacje. Każda inna dla poszczególnej klasy, np. wsparciuch ze specjalizacją „technik” szybciej nam naprawi zdezelowanego Tiger-a i szybciej nam postawi wał obronny!
Battlefield V - moja kompaniaA o to przykład specjalizacji naszego szturmowca

Każdy z żołnierzy w Battlefield V może również dobrać mundur i jego kolorystykę. Na szczęście, nie ma tu różowych mundurów lub spodni z adidasa. Jeśli Ci się nie podoba standardowy mundur niemieckiej piechoty, możesz się odziać w ubiór nazisty lub przywdziać ciuch typowego korespondenta wojennego.
Battlefield V - moja kompaniaJeszcze tylko 1550 waluty gry i mam ulubione okrycie na łepetynę!

Medyk! MASZ PESTKI?!

Wojna jest piękna, a zarazem straszna. Jest też przykładem do czego ludzie potrafią być zdolni jak np. zabijać by przetrwać. I to jest jedno z ważniejszy zadań w Battlefield V. A tutaj jest to o wiele szybsze. Ledwo wybiegniesz z budynku i BUM HEADSHOT! Leżysz martwy. I masz tu trzy wyjścia: a) wołać o pomoc i klnąć jak szewc, by ktoś nas reanimował; b) dać sobie spokój i szybko się odrodzić na żyjących towarzyszach, bez zmiany klasy; c) dać sobie spokój i odrodzić się z poglądu mapy taktycznej, ale z możliwością wyboru klasy.
Battlefield V - multiplayer
Nie można też zapomnieć, że może nas podnieść każdy towarzysz z naszego oddziału, ale to nie przywróci nam pełnego zdrowia, tylko połowę. Ale to zawsze coś! Dzięki temu możemy szybciej dołączyć do boju, podbiec do medyka i poprosić o apteczkę. No chyba, że medyk ma na nas wywalone, wtedy cóż… biegniemy do któregoś z przejętych przez naszych punktów i podbiegamy do punktu zaopatrzenia w apteczki, to samo jest z amunicją. Teraz nie trzeba krzyczeć non stop „MA KTOŚ PESTKI!?”, tylko wystarczy kulturalnie podbiec do skrzyni z amunicją i uzupełnić ammo. Jest jeszcze opcja dla „padlinożerców”. Wystarczy zabić wroga, przebiec nad jego truchłem i postać z automatu zabiera część amunicji. Już widzę uśmiech na twarzach tych, którzy grali w trylogie CoD:MW.

Bob budowniczy

Battlefield V - multiplayerJeśli ktoś lubi Minecraft, lub stawianie worka z piaskiem, to Battlefield V jest grą dla niego. Możesz być całkowitym noob’em, możesz nawet nie trafić szkopowi gdy podstawisz mu Panzerfaust-a do skroni i nie sprawisz mu żadnego zadrapania. Nie martw się. Możesz zostać Bobem Budowniczym i stawiać umocnienia, druty kolczaste, barykady. A na mapie Rotterdam postawić most! Oczywiście trochę Ci to zajmie, ale nie ma problemu. Możesz być na całkowitych tyłach, i gdy twój team walczy, Ty możesz przygotować pole walki byście mieli przewagę w obronie. Nawet na froncie możesz, zacząć stawiać murki z piasku, plus stacjonarny CKM, dzięki którego stabilności nawet noob da radę.

Więc pamiętaj! Battlefield V to pierwsza część w serii, w której możesz zająć pierwsze miejsce w tabeli, z zerowymi zabójstwami i zerowym zgonami. 😀

Kontrowersje, wszędzie kontrowersje…

Jeszcze nie spotkałem się z żadną formą rozrywki, do której się nie przyczepiono. A to do Teletubisiów bo któryś nosił damską torebkę. A to, do Wieśka 3, bo brak czarnych. No ale, DICE i EA, to zrobili to chyba specjalnie! Cieszy mnie to, że stonowali kolorystykę i wygląda mniej „Fortnajtowo”.

Kolejny problem „butterfielda” to brak nazistowskich swastyk, które nadawałyby klimatu. Czemu ich nie dodali? Nie wiem. Ale mogli to rozwiązać lepiej, wydając na rynek niemiecki grę ocenzurowaną z kilku znaczków. To nie tak dużo! A klimat zyskuje na tym. Obecnie czuć tą II wojnę światową, ale bardziej tak jakbyśmy walczyli Folksdojczami lub ochotniczymi zgrajami ludności, niż rasowymi niemieckimi, aryjskimi frycami. Przynajmniej nie ma czarnych lub żółtych Niemców.

Wszyscy mogliby się przyczepić do tego, że Battlefield V posiada tą samą szatę graficzną oraz udźwiękowienie co „jedynka”. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Muzyka w Battlefield 1 była obłędna, a lekko zmodyfikowana jest jeszcze lepsza! Co do szaty graficznej. Lepiej użyć czegoś sprawdzonego niż wymyślać coś na siłę, co by mogło innym nie podpaść, tylko pogorszyć odbiór gry. Grafika w Battlefield 1 była dobra, a nawet bardzo dobra. Przez co nie ma sensu dawaniu nowszej, tylko po to by obciążyć sprzęt.

A co do sprzętu. Niestety, optymalizacja została skopana. Zewsząd słyszę głosy, że „na moim GTX 1080Ti, 32 RAM-u, i9-9900K butterfield pinć drepta tylko w 20 FPS! Na LOW! JAK MAM TRYHARD-OWAĆ!?” albo „hehe, na moim GTX 960 mam stałe 60 klatek na ultra, pozdro leszcze :p”. No takie coś jest często spotykane w Battlefield-ach, które dopiero kilka patchy po stają się zoptymalizowane.

Koniec końców, Battlefield V to bardzo dobra gra… sieciowa. Kampania zawodzi, ale nie po to raczej kupujemy Battlefield-y. Moim skromnym zdaniem gra zasługuje na dobre 8/10. Podoba mi się bardzo, ale nie w każdym aspekcie.

PS: Do dziś nucę motyw z Battlefield 1, dlatego cholernie podoba mi się muzyka w Battlefield V!

Zalety:

  • Szybszy “Time to Kill”
  • Dostosowanie postaci, pojazdów oraz broni
  • Ograniczona amunicja przy respawnie
  • Fortyfikacje
  • Grafika
  • Muzyka
  • Możliwość reanimowania kompanów z drużyny
  • Schematyczne obrażenia pojazdu (strzel w gąsienice, a czołg zostanie unieruchomiony)
  • Teatr Wojny

Wady:

  • Kampania
  • Poprawność polityczna
  • Brak oddania realiów historycznych
  • Bugi
  • Brak znanych bitew (np. D-Day)

Za udostępnienie nam gry do recenzji dziękujemy polskiemu oddziałowi Electronic Arts.

Co sądzisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Poprzedni artykułProcesory AMD Ryzen 3000 na horyzoncie? Segment HEDT zagrożony?
Następny artykułSilnik symulacji fizyki NVIDIA PhysX udostępniony na wolnej licencji

2 KOMENTARZE

  1. […] Drugim problemem dla graczy mogło być to, że tak jak większość dzisiejszych gier, posiada bugi. Czasem idzie zjeść klawiaturę (nie polecam) lub rozwalić ją (tym bardziej nie polecam!) o stół, gdy się respisz, a broń w karabinie snajperskim, ma zero amunicji! No panie prezesie EA, czym strzelać?! Inne bugi, które się trafiały, to między innymi niewidzialne ściany lub blokowanie się na drzewie, czy nie rozwalenie osłony z worków z piasku, do którego strzela się pociskami z czołgu. Niemniej jednak szerzej zarówno o zaletach jak i wadach Battlefield V pisałem już w osobnej recenzji. […]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.