Zbliżamy się do zakończenia roku 2018, więc przychodzi czas na podsumowanie. Dzisiaj zajmę się duńską formacją – Astralis.
Jeśli chodzi o ten rok to jest on bardzo udany dla Magiska i spółki. Praktycznie przez całe dwanaście miesięcy zajmowali pierwsze miejsce w rankingu HLTV, a na obecny moment mają dorobek tysiąca punktów.
Cofnijmy się jednak w czasie aż do lutego, bowiem wtedy Duńczycy nie pokazywali najlepszego Counter Strike’a. Przykładem jest przegrany ćwierćfinał StarSeries i-Leauge Season 4 na Na’Vi. Aktualnie najlepsza drużyna na świecie zajęła wtedy miejsce 5-8 i zgarnęła tylko 10 tysięcy dolarów. Cztery dni później przyszły zmagania fazy grupowej Intel Extreme Masters Katowice, gdzie Astralis spokojnie rozprawiło się z rywalami. Na początek zwycięstwo przeciwko Rengegades a następnie 2-0 na SK. Finałowy mecz grupy podopieczni Zonica zwyciężyli 2-1 na Liquid. Ta wygrana zapewniła im udział w półfinale, który nie był dla nich szczęśliwy. Przegrali 0-2 na FaZe, które następnie przegrało z Fnatic w wielkim finale.
Marzec to dobry czas dla zespołu ze Skandynawii. Bardzo duża ilość zwycięstw w ESL Pro Leauge oraz ECS’ie zapunktowała na DreamHack’u w Marsylii, który odbył się pod koniec kwietnia. Duńczycy nie przegrali ani jednego spotkania a w finale pokonali Natus Vincere wynikiem 2-0 i dopisali na swoje konto 100 tysięcy dolarów.
Maj można było zaliczyć do jednego z intensywniejszych miesięcy, ale nie do tych z serii najbardziej. Od samego początku miesiąca nadeszły zmagania lanowe w Sydney w ramach Intel Extreme Masters. Trzy zwycięstwa kolejno na NRG, mousesports oraz fnatic zapewniły udział w półfinale, w którym w trzech mapach Astralis rozprawiło się z myszami wynikiem 2-1. Ostatnia prosta w drodze po podniesienie pucharu nie była udana. W finale Duńczycy przegrali na FaZe 3-0, w tym dwie pierwsze mapy po dogrywce. Zespół ze Skandynawii musiał zadowolić się nagrodą 42 tysięcy dolarów. Reszta miesiąca była udana. Astralis wygrało wszystkie spotkania w finałach ESL Pro Leauge Season 7. W finale rozprawili się 3ikami wodnymi, a c-1 z kono warto dodać na pierwszej mapie – de Dust2 zdominowali przeciwnika 16:1. Również pula pieniężna sprzyjała, bo wywieźli z tego terenu aż 250 tysięcy dolarów
Czerwiec – połowa roku to nic większego ze strony tejże formacji. Jedynie czekały ich finały ECS Season 5. Duńczycy przeszli przez grupę jak burza, wygrali na Cloud9 16:13 oraz Liquid 16:6. Półfinał z FaZe, czyli przeciwnikiem, który chociażby miesiąc albo dwa wstecz sprawiał dla Duńczyków problemy teraz okazał się zespołem, który ograli ”na lajcie”. W wielkim finale ekipie Magiska przyszło się mierzyć na Liquid, które również nie sprawiło jakichkolwiek problemów. Gładka wygrana 2-0 nad NAF’em i spółką i miesiąc można uważać za zamknięty.
Lipiec chyba każdy z nas kojarzy z wielkim wydarzeniem w Kolonii. No właśnie, a na nim przeciętna forma dupreeh’a i kolegów, ale zacznijmy od początku. Trzy pierwsze spotkania w grupie na ENCE,C9 oraz G2 przebiegły bez problemów, co zapewniło Duńczykom półfinał. Niestety nieszczęśliwy, bowiem przegrali w nim 2-1 na Na’Vi, które następnie wygrało na BIG i tym samym mogło triumfować w Niemczech. Końcówka lipca to przebłysk dla aktualnie najlepszej formacji świata. Dokładnie 21 lipca rozpoczął się ELEAUGE CS:GO Premier. Duńczycy w żadnym ze spotkań nie przegrali ani jednej mapy, tym samym wygrywając 2-0 na Liquid w wielkim finale. Zespół z Danii dopisał na swoje konto 500 tysięcy dolarów. Uważam, że na tym turnieju dokonało się coś wielkiego, bo po tym wydarzeniu Duńczykom zaczęło wychodzić coraz więcej elementów, a także zdobyli więcej pewności siebie co przełożyło się chociażby na Majora w Londynie. Pierwszy mecz na Na’Vi przyprawił trochę kłopotów podopiecznym Zonica, ale w ostatecznym rezultacie to Astralis triumfowało zwycięstwo wynikiem 16-14. Drugi mecz to totalna przejażdżka po przeciwniku, a było nim Vega Squdron, czyli zespół, na który każdy stawiał bilans 0-3. Formacja ze Skandynawii wygrała 16-4, co nikogo nie zdziwiło. Kolejne, trzecie już spotkanie można było zaliczyć do tych z serii emocjonujących, bowiem Astralis przegrało 15-19 na Liquid, które każdy zaczął później typować na zespół, który mógł się pojawić w finale. Tak się jednak nie stało, ale powróćmy . Po porażce na Liquid Duńczycy się nie załamali, bowiem wygrali 16-0 na MIBR! Pamiętam jak sam byłem zaskoczony tym wynikiem, cały świat Counter Strike’a o tym dudnił. Nadszedł czas ćwierćfinału a w nim bez zaskoczenia Duńczycy pokonali 2-0 na FaZe. Następnie półfinał 2-0 na Liquid oraz finał na Na’Vi również wynikiem 2-0 sprawiły, że Astralis mogło dopisać na swoje konto 500 tysięcy dolarów. Jeszcze tego samego miesiąca w Istanbule odbyły się zmagania BLAST Pro Series, w których również udział wziął zespół Virtus.Pro. W ostatecznym rozrachunku Astralis zwyciężyło w wielkim finale na MIBR 2-1.
W październiku nie spotkały nas żadne duże turnieje, a jedynie porachunki internetowe, a mianowicie ECS Season 6 oraz ESL Pro Leauge Season 8, w których Duńczycy wygrali bardzo dużą ilość spotkań. Warto przejść do listopada, a w nim aż trzy duże turnieje.
Na samym początku miesiąca czekały nas zmagania BLAST Pro Series w Kopenhadze. Przed własną publicznością Astralis się nie popisało, bo zajęło tylko trzecie miejsce. Mimo wszystko nikt się tym nie załamał i miał rację, bo Duńczycy zwyciężyli turniej w Chicago w ramach Intel Extreme Masters na Liquid 3-0 bez żadnych złudzeń. Sam koniec miesiąca to finały ECS Season 6, a w nich jak zwykle bardzo duży udział Duńczyków. Podopoieczni Zonica zwyciężyli 2-0 na MIBR w finale i dopisali 250 tysięcy dolarów.
Przechodzimy do ostatniego miesiąca roku, czyli grudnia, a w nim jak zwykle kolejne udane turnieje w wykonaniu Astralis. 9 grudnia zespół ze Skandynawii wygrał finały ESL Pro Leauge Season 8 wynikiem 3-1 na Liquid w finale i dopisał kolejny 250 tysięcy dolarów. Ostatnim dużym turniejem w tym roku na jakim Duńczycy mieli okazję być, był BLAST Pro Series Lisbon 2018, który nikogo chyba nie zaskoczył bo jak zwykle Astralis wyszło z niego zwycięsko pokonując 2-1 Natus Vincere w finale.
Reasumując, ten rok to naprawdę bardzo udany czas dla Duńczyków. Na samym początku nie było łatwo, zaliczyli dużą ilość porażek, ale pokazali tym, że trudnym treningiem i wolą walki można zdziałać naprawdę bardzo dużo. Zwycięstwa Astralis już nikogo nie dziwią, bo bardzo duża ilość osób ma ich za maszynkę od zwycięstw. Z drugiej strony warto się zastanowić, kiedy się to skończy i ktoś inny przejmie ich miejsce. Na obecną chwilę po prostu zespół ze Skandynawii nie ma sobie równych. Wygrywają każdy większy turniej. Owszem było kilka wpadek, ale nie podłamało ich to i ciągną tą prace dalej.
Jak będzie w nadchodzącym roku? Sam tego nie wiem, ale mam nadzieję, że coś się zmieni i pojawi się jakaś formacja, która przeszkodzi Duńczykom!